Krzysztof Struziak
Gmina Mędrzechów w latach Wielkiej Wojny
w wybranych
artykułach prasowych
Od wybuchu I wojny światowej [1914-1918], która w efekcie przyniosła Polsce niepodległość, minęło już ponad stulecie, a wydarzenia z nią związane przesłoniła pamięć po kolejnej, jeszcze okrutniejszej wojnie. Szczególnie mało znane są one w mniejszych miejscowościach oddalonych niekiedy od głównego teatru działań wojennych, takich jak – obecnie wchodzące w skład gminy Mędrzechów. Tymczasem wiele wydarzeń ogólnokrajowych znajduje odzwierciedlenie w artykułach, wzmiankach i korespondencji z gminy Mędrzechów drukowanych w prasie krakowskiej – głównie ludowej.
Od lipca 1914
roku większa część Europy stała pod znakiem gorączkowych przygotowań do czegoś,
o czym wszyscy mówili i myśleli, a czego nikt naprawdę nie umiał sobie
dokładnie wyobrazić. Początkowe dni sierpnia 1914 roku przyniosły mobilizację
rezerwistów oraz całego pospolitego ruszenia1, pobory koni, wozów i
żywności. Imponujący był przemarsz przez powiat dąbrowski oddziałów wojskowych.
Również Wisłą od Krakowa płynęły nieprzerwanie statki i galary ze sprzętem
wojskowym. Już od początku wojny, galicyjskie czasopisma szeroko opisywały
znakomity stan armii austro–węgierskiej i jej pierwsze zwycięskie potyczki. Jak
np. w korespondencji z Mędrzechowa zamieszczonej w „Piaście” pisano:
W nocy z 7 na 8 b.m. [sierpnia 1914] oddział, składający się
z kompanii 57 pułku piechoty, z szwadronu 2 pułku ułanów i miejscowej straży
skarbowej oraz żandarmerii, pod dowództwem kapitana Mertiniego, dokonał trudnej
przeprawy przez Wisłę. Granicę przekroczył w następujących okolicznościach. O
3 w nocy po sprawdzeniu, że po drugiej stronie Wisły znajduje się tylko
mały oddział kozaków, przy zachowaniu koniecznych ostrożności, odbiły się dwa
galary, obsadzone wojskiem, kierując się ku brzegowi rosyjskiemu. Patrol
kozacki, przewidując przeprawę naszych wojsk, czatował w nadbrzeżnej kępie i
gdy tylko galary odbiły, rozpoczął ogień karabinowy, przez co zdradził swoje
stanowisko. Komendant przewidział te okoliczność, bo podzielił swój oddział na
dwie części. Oddział asekuracyjny spostrzegłszy stanowisko nieprzyjaciela,
zasypał go wprost skutecznym ogniem karabinowym i zmusił do natychmiastowej,
bezładnej ucieczki. Strzelanina trwała około pół godziny. Po naszej stronie
było dwóch ranionych, jeden w nogę, drugi w rękę, po stronie rosyjskiej zabity
został jeden kozak i dwa konie, a jednego konia, rannego w szyję wraz z
dokumentami wojskowymi, zabrały nasze wojska. Dwóch kozaków rannych uwieźli
kozacy na wózku. Nasze wojska zajęły lewy brzeg Wisły. W polu, tuż przy szosie,
pochowano zabitego kozaka, a jego mogiłę oznaczono krzyżem. Przy przeprawie
współdziałał nadinżynier Gargul, przy pomocy załogi i parostatku Piast, którym dowodzili pp. Kasprzykowski
i Hager. Jako ochotnik wziął czynny udział nadstrażnik skarbowy Czesław Wink,
który zdobył ważne dokumenty wojskowe. Małe nasze straty zawdzięczać należy
także i tej okoliczności, że Moskale przedwcześnie zdradzili swoje stanowisko,
rozpoczynając ogień karabinowy i kierując strzały przeważnie w ułożone na
brzegu składy węgla kamiennego, robiące w zmroku złudzenie uformowanego
oddziału wojskowego, albowiem płynące galary zakryte były cieniami nadbrzeżnych
drzew2.
„Piast” 1914, nr 34.
W tej samej korespondencji
podkreślano także bałagan i słabe morale przeciwnika, pisząc szeroko o przypadkach
dezercji oraz entuzjazm miejscowej ludności:
W czasie mobilizacji rosyjskiej
wybuchła z okolicznych wsi jak Oblekoń, Parchocin, Świniary, Brzostków itp.
masowa dezercja, która osłabła tylko dzięki tej okoliczności, że Rosya, nie
mając czasu z powodu wszczętego popłochu na użycie siły, pozostawić
musiała wszystkich wojskowo obowiązanych w spokoju. Jak skonstatowałem, są
wsie, z których ani jeden rezerwista nie stanął w szeregi rosyjskich, bo choć
który udał się na plac zboru do Kielc, to jednak widząc, jak czynownicy i
oficerowie zdobywają wprost dla siebie i swoich rodzin miejsca w odjeżdżających
w głąb Rosyi pociągach, wyrzucając z wozów rezerwistów, wracał do domu, nie
troszcząc się wcale o dalsze losy Wszechrosyi. Najwięcej zamieszania na placu
zboru w Busku wywołała ta okoliczność, że ktoś, przebrany w mundur wyższego
oficera rosyjskiego, krzyknął do zebranych tłumów rezerwistów: „Kto odebrany,
to odebrany, a kto nie, to marsz do domów”! Jeden z rosyjskich
dezerterów-rezerwistów utonął przy przeprawie przez Wisłę pod Strojcowem
przenosząc raczej śmierć, aniżeli hańbiącą służbę w szeregach rosyjskich. Nasze
wojska wita ludność Królestwa Polskiego sympatycznie, choć z pewną lękliwością,
albowiem kozacy rozpuścili między ludem wieść, że Austriacy, gdy wkroczą, to
rozpoczną rzeź i pożogę. Szczególnie urobili opinię przeciw Sokołom, których
przedstawili, jako najokrutniejszych z okrutnych. W Mędrzechowie, Strojcowie, Toni i Bolesławiu ludność bez wszelkiej
organizacji, za pośrednictwem księży i nauczycielek pp. Popielowej i
Świątkówny3 spieszy z doraźną pomocą przechodzącym wojskom, podając podczas marszów
chleb, mleko, jaja gotowane, ser, owoc itp. artykuły. W dowód uznania za łączność duchem,
pomoc i sympatyę do przechodzących wojsk, wystosowała komenda wojskowa,
operująca na lewej stronie rzeki Wisły, tutejszej parafii pismo dziękczynne,
podpisane przez majora 57 ppp Schithauera. B.P4.
Zarówno przywódcy stron walczących, jak i tym bardziej mieszkańcy państw biorących udział w działaniach wojennych, nie mieli wyobrażenia o charakterze rozpętanej wojny. Naiwnie wyobrażano sobie, że potrwa ona najwyżej kilka miesięcy, a potem przyjdzie okres konsumowania owoców zwycięstwa5 Politycy i generałowie zdołali bowiem wszczepić obywatelom swoich państw przekonanie o nieuchronności zwycięstwa. Z tych powodów ogłoszenie mobilizacji wywołało wręcz euforię, co zresztą ujawniło się i w powiecie dąbrowskim. Pisano o doskonałym morale wojsk austro-węgierskich. Jeden z rezerwistów 57 pp, składającego się głównie z żołnierzy z powiatów tarnowskiego i dąbrowskiego pochodzący z Niecieczy, w ten sposób opowiadał korespondentowi „Piasta”, jak to chłopcy 57 pp szli na wojnę z Moskalem i jak się bili:
- Pyta się pan, czyśmy
szli na wojnę z ochoty? Tak. Jak tylko starostwo ogłosiło mobilizację, zaraz na
drugi dzień stawiliśmy się w Tarnowie. Zapał wśród narodu był ogromny. Każdy z nas
mówił: Trzeba iść, Moskala zbić. Widzieliśmy dobrze, że to robimy i dla naszego
cesarza i dla naszego narodu. Wiedzieliśmy dobrze, że to robimy i dla naszego
cesarza i dla naszego narodu. We wsi żegnali nas wszyscy: Idźcie a wstydu nam nie zróbcie! I błogosławili
nas na drogę. Tylko kobiety i dzieci płakały, czemu się nie trzeba dziwić, bo
kobieta jest zawsze do płaczu skora, zwłaszcza, że to przecie wojna.
- Podczas marszu było nam
wesoło. Szliśmy jak na wesele […] Przez granicę przeszliśmy pewnego dnia po
południu […] Przez pierwszą noc spaliśmy w lesie pod namiotami. Nad ranem
zbudził nas alarm. To patrole nasze zobaczyły kozaków i zaczęły strzelać.
Kozacy uciekli i schowali się w lasy. Pierwszy raz spotkaliśmy się z
nieprzyjacielem w jedną niedzielę po południu w okolicy Kraśnika. Moskali była
ogromna moc. Co się wtedy działo, to trudno opisać […] Tam była okropna wojna.
Narodu dużo padło, rannych było więcej. Żebyśmy Moskala dostali niekrytego,
obyśmy się go nie bali. On jest odważny z zasadzki, z ukrycia. Na wojnę
szliśmy, żeby zwyciężać, żeby Moskala pokonać. Przecież o tem każdy z nas
wiedział, każdy z nas cieszył się, że się zakończą męki naszego narodu, że
Polskę odbierzemy, że nasz cesarz będzie się koronował w Warszawie królem
polskim. Biliśmy się dobrze, żaden z nas nie stchórzył. Chybaby nie było
sprawiedliwości i prawdy na świecie, gdybyśmy przegrali. O tem trudno nawet
pomyśleć6.
Prasa ludowa próbowała też wzniecać wśród chłopstwa niechęć wobec żołnierzy rosyjskich.
Na tak zwanem „Powiślu” zapanował po
wkroczeniu wojsk autryiackich do Królestwa niekłamany zapał. Tam ludność, która
ma od dziecka wpojoną świadomość, że „Moskal to wróg największy, którego bić
trzeba”, wyczekiwała chwili, w którejby mogła odpłacić carskim posiepakom za
wszystkie krzywdy. Chłopi byli uzbrojeni do walki w pałki, kosy, dubeltówki i
maczugi, gotowi rozpocząć bój, nawet gdyby tam naszego wojska nie było […] Nad
wsią Lisią Górą ukazał się aeroplan rosyjski. Kompania piechoty dała do niego
kilka salw i aeroplan z ugodzonym kulą lotnikiem spadł na ziemię. Szczątki
aeroplanu i zwłoki lotnika trzeba było odwieść na wozie do Tarnowa. Gdy
komendant wojskowy zwrócił się do jednego z włościan, aby dostarczył podwody,
włościanin wzdrygnął się i rzekł: „Już ja tem ścierwem Moskalem palców babrać
Se nie chce. Niech gnije w polu. Mogą go wilki zagryźć”7.
Jak się
wydaje, w trakcie tzw. „pierwszej inwazji”, czyli we wrześniu 1914 r., na
tereny gminy Mędrzechów nie zdążyły wkroczyć większe oddziały rosyjskie,
chociaż, relacja korespondenta „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” z
października 1914 r. oraz późniejsza „Nowej Reformy”, wskazuje, że pojedyncze
patrole kozackie przez kilka dni zapuszczały się tu dokonując rabunków
opuszczonych domostw: „W Szczucinie kozactwo hulało kilka dni, rabując i
niszcząc, co się tylko dało […] Barbarzyńska
ta horda ruszyła później w stronę Bolesławia dla dalszych grabieży i rabunków”8.
Początek
wojny przyniósł w Galicji powszechną akcję formowania oddziałów strzeleckich,
których członkowie udawali się do punktu zbornego w Krakowie. Jak podawała
gazeta „Piast”:
Cały naród polski w Galicyi zelektryzowała wieść o tworzeniu
legionów. Kto może, spieszy pod broń, kto nie może, składa nawet ostatni grosz
na ołtarzu Ojczyzny. Lud polski, który tylu swoich synów wysłał pod sztandary,
nie skąpi swego wdowiego grosza, przeznaczonego na armię polską9.
Tygodnik chcąc zachęcić do wpłat
podawał personalia ofiarodawców. Przykładowo, Ludwik Minor, nauczyciel z
Kupienia przesłał do redakcji 60 koron, które złożyli oprócz niego Jan Doktor i
Stanisław Kulig - każdy po 20 koron10.
Wiele informacji na temat obecności Moskali na
omawianym terenie [listopad 1914-maj 1915] przynoszą korespondencje adresowane
do „Piasta” w 1916 roku. Jak napisał jeden z czytelników:
Nasz powiat dąbrowski przeszedł w
ciągu roku bardzo wiele, a obecnie po oswobodzeniu na czasy bardzo ciężkie.
Moskale wkroczyli do nas 11 listopada 1914 roku. Któż od nich najwięcej
ucierpiał? Oczywiście chłop. Jemu brali Moskale ostatnią krowę i cielę, jemu
zabrali prosię, konia, siano, słomę, zboże, a przedewszystkim owies. Na
gruntach narobili dołów, domu popalili, a w nagrodę nie żałowali nahajek.
Wszystko to chłop cierpiał, bo nie miał się gdzie podzieć. Chwała Bogu, już 11
maja b.r. powiat dąbrowski był zupełnie oczyszczony z moskali. Ludziska
odetchnęli i dziękowali Bogu za oswobodzenie11.
O sytuacji w Odmęcie listem z dn. 26 marca 1916 roku
informowała z kolei Anna Starodaj:
Moskale zajęli całą naszą okolicę z hasłem
„Idziemy na Kraków i weźmiemy go bez jednego strzału”. Jak wszędzie tak i u nas
sześciomiesięczny pobyt moskali dał się ludności dotkliwie we znaki. Wybrali
nam Moskale konie, bydło, ziarno, siano, słomę i co im w rękę wpadło. Po klęsce
nad Dunajcem w maju 1915 r., gdy się musieli pod naporem zwycięskich wojsk
cofać, spalili w naszej okolicy dużo zabudowań. W naszej wiosce na szczęście
skończyło się tylko na kilkakrotnem starciu się patroli, tak, że nam Moskale
domów spalić nie zdołali, gdyż wojska sprzymierzone tak im następowały na
pięty, że musieli czym prędzej czmychać. Choć byli silnie oszańcowani, uciekli
w nocy jak niepyszni12
W podobnym tonie napisano kolejną korespondencję pt. Z Parafii Bolesław:
Moskale byli u nas sześć miesięcy.
Rządzili tak, jak gdzie indziej. Zabierali inwentarz, słomę i paszę […] Po 21
miesiącach rząd wypłacił nam nareszcie za konie i wozy ceny bardzo marne, ale
nie wypłacił nic za łańcuchy, postronki, derki i wszystko to, cośmy potracili,
wysyłając konie na powody. Bolączką bardzo wielką jest dla nas także straszna
drożyzna wszystkiego, czego chłop potrzebuje, a więc butów, płótna, gwoździ
itd. Czy naprawdę rząd nie wyda taryfy maksymalnej na te przedmioty? Przecież
jeśli wydał taryfę na wszystkie produkta rolnicze, to może także wydać ją na
inne produkta. Niechże będzie sprawiedliwość!13.
Brak
zaprzęgów, ludzi do pracy i kłopoty z postojami wojskowymi sprawiały,
że roboty polne, które zazwyczaj kończą się już we wrześniu, ciągnęły się przez
październik i pozostawały na listopad. Po przejściu frontu w 1915 r. do
robót polowych zaczęto w większych majątkach zatrudniać jeńców. Jeżeli
chodzi o narodowość pracujących w majątkach w pobliżu Mędrzechowa, to byli
to głównie Rosjane, ale też Włosi i Serbowie. O pobycie Włochów świadczy
przypadkowa informacja podana w „Piaście”:
Dnia 30 czerwca 1917 r. zaszedł w gminie Mędrzechów
nieszczęśliwy wypadek. Julia Misiaszek.14 letnia dziewczyna z Bolesławia,
kąpiąc się w bardzo głębokim stawie dworskim zaczęła tonąć. Wypadkowi temu
przypatrywali się najzupełniej obojętnie jeńcy rosyjscy i włoscy, którzy
wprawdzie chcieli ratować tonącą, lecz nie umiejąc pływać, bali się rzucić w
głąb wody. Jeńcy ci zatrudnieni są we dworze w Mędrzechowie […] Dziewczynę
uratował 16 letni Jan Kudła z Mędrzechowa, który bez namysłu rzucił się w staw
w ubraniu14.
„Piast” 1917, nr 34.
W przeciwieństwie do Kółek Rolniczych, których najbardziej aktywni działacze znaleźli się na frontach I wojny światowej, założona w Mędrzechowie w 1912 r. organizacja kobieca, przekształcona w 1915 roku w Ligę Kobiet, nie zaprzestała swej pracy. Potwierdzeniem tego jest korespondencja z Mędrzechowa zamieszczona w „Piaście”, w której autorka (podpisana jako „Przyjaciółka”) porusza sprawę działalności Ligi Kobiet na terenie wsi:
W Mędrzechowie w powiecie dąbrowskim
od roku [1915] założona jest Liga kobiet, która doskonale prosperuje i liczy 50
członkiń. Przewodniczącą jest żona marszałka powiatowego, p. Marya Sroczyńska,
w wydziale pracują nauczycielki gosposie, dziewczęta i panie z miejscowej
inteligencyi. Zebrania są stale każdej niedzieli bez względu na ilość osób; na
zebraniach czytamy gazety głośno, omawiamy bieżące kwestye społeczne i
osobiste, dotyczące domu, rodziny, zdrowia, szkoły itd. Co kogo boli, omawiamy
wspólnie i radzimy. Zeszłej zimy robiły dziewczęta ciepłe skarpetki dla
żołnierzy pod kierownictwem nauczycielki p. Zawieruszynej urządzono drzewko dla dzieci, kilka odczytów,
przedstawień, obchodów narodowych i to z wielkim jak na wieś powodzeniem. W przeciągu
kilku miesięcy jest z tego około 400 K dochodu, z czego 300 K wysłano na
rozmaite szlachetne cele. Gospodynie i dziewczęta bardzo chętnie się garną –
jest czas i ochota - ale też przewodnicząca i miejscowe nauczycielki są
niezmordowane. Każdy projekt można przeprowadzić, bo szczególnie dziewczęta
mają dużo zapału i dobrych chęci. Ostatnio powstała też myśl założenia
orkiestry smyczkowej dla dorastających chłopców, aby ich zająć, żeby się
daremnie nie wałęsali po drogach, a jak się ten projekt powiedzie, doniesiemy,
aby zachęcić innych. Mędrzechów nie ma się też lepiej od innych wiosek
galicyjskich, bo i tu pół roku gospodarowali Moskale – tyle, że bitwy nie było15.
Mara Sroczyńska 1915 r. [Zb.Pr.]
Bieg wydarzeń spowodował, że z konieczności rosła w
trakcie wojny rola kobiet, bo to głównie na nie spadło także prowadzenie
gospodarstw. Można postawić tezę, że wojna i związany z nią ubytek
mężczyzn wpłynęły pozytywnie na wzrost zainteresowania kobiet wiejskich
działalnością społeczno-polityczną. Postanowił to wykorzystać redaktor naczelny
„Piasta” Józef Rączkowski i od 15 sierpnia 1915 roku w tygodniku zaczął się
ukazywać „Dział dla Kobiet”16. Czytając komunikaty wojenne
zamieszczane w prasie chcąc nie chcąc zaczęły uczestniczyć w życiu
społeczno-politycznym. W 1914 roku władze zaapelowały do nich, aby zajęły się
polem uprawnym, gdy ich mężowie walczą na polu walki. Jeszcze w połowie
1916 r., pełnienie przez kobietę wiejską funkcji Naczelnika Gminy budziło
zaciekawienie, skoro o takim fakcie w Wólce Grądzkiej pisał „Piast” i
„Ilustrowany kurier Codzienny”:
Wojna wymiotła mężczyzn z parafii
Bolesław prawie zupełnie. Pozostali tylko starcy i dzieci. Zachodziła przeto
obawa, kto rolę uprawiać będzie, kto dokona orki, przeprowadzi jesienny i wiosenny
zasiew. Dzieła tego podjęły się kobiety i dziewczęta. Jak sprawnie wzięły się
pługa, bron i siewu, świadczy wymownie obecny stan zbóż. W sierpniu ubiegłego
roku powołano do wojska wójta z Wólki Grądzkiej, Jana Lizaka; nie miał więc kto
spełniać funkcyi wójtowskich. Żona powołanego do wojska Agata Lizak, ujęła w
sprężyste swe ręce zarząd gminy i piastowała go chlubnie przez kilka miesięcy17.
„Piast” 1916, nr 28.
Jak pisała w 1917 roku z Odmętu Anna Starodaj:
Przed kilku laty rzadko która kobieta
na wsi zajmowała się czytaniem gazet lub pisaniem do nich. Dziś w „Piaście” dział dla kobiet jest
przepełniony listami i artykułami od czytelniczek ze wsi. Dawniej kobieta była
tylko pomocnicą w gospodarstwie, które prowadzili mężczyźni. Dziś na barkach kobiety
oparła się cała gospodarka, a temsamem i całe gospodarcze życie narodu. Okazało
się, że polskie kobiety podołały niespodziewanie na nie spadłym obowiązkiem i
nie tylko, że podołały, ale umiały wyjść poza ciasne granice domowych zajęć i
zainteresować się sprawami ogólnemi18.
Kobiety kierowały też listy do prasy oraz otrzymywały odpowiedzi. Na 5
września 1915 roku datowany jest przykładowo list Katarzyny Szewczyk z Odmętu
do Kierownika szkoły w Czarnym Dunajcu W. Gądkiewicza [autora wielu
artykułów w „Piaście”]:
Ponieważ już kilkakrotnie spotykałam
wielmożnego Pana artykuły w Piaście i po tychże poznałam, jak wielkiem uczuciem
Wielmożny Pan pała ku wiejskiej ludności, jakoteż ku ojczyźnie naszej. Wobec
tego mam szczególniejsze zaufanie do W… Pana (przepraszam tylko za śmiałość) i
ośmielam się powierzyć swój zamiar, a mianowicie: Jestem córką gospodarza z
gminy Odmętu; liczę lat 21, jestem zdrowa i zdolna do pracy. Ot
dzieciństwa aż do obecnego czasu pracuję w domu i zdaje mi się, że to jeszcze
za mało. I mam wielkie życzenie przysłużyć się w czemś Ojczyźnie, a zwłaszcza w
obecnej wojnie. Ja sobie tak wyobrażam, że gdybym była chłopcem, toby mię
asenterowali i wzięli do wojska, a że jestem dziewczyną, toć nie mogłabym coś
pomóc moim braciom do zwyciężenia wroga Przeto bardzo proszę mię poinformować,
w jaki sposób mogłabym się najlepiej przysłużyć naszej Ojczyźnie19.
„Piast” 1915, nr 46.
Na wyżej przedstawiony list K. Szewczyk otrzymała dwie odpowiedzi. Pierwszą od adresata, który napisał:
Skoro masz takie szczere chęci
służenia Ojczyźnie, to pielęgnuj w swojej rodzinnej wiosce te cnoty, stwórz w
Odmęcie Kółko dziewcząt, jak ty myślących, które to kółko miałoby za zadanie
pomagać Ci w pracy. A jeżeli na wzór Kółka dziewcząt przez Ciebie
utworzonego, powstaną podobne Kółka na całej polskiej ziemi, Toś przysłużyła
się Ojczyźnie naszej tak, jak nikt dotąd. Niech też pisma prawdziwie ludowe,
jak Piast, będą organem Twoich Kółek, a wtedy niezawodnie zmartwychwstaniemy do
zwycięstw i chwały, będziemy się szanowali i będziemy szanowani. W tej pracy
napotkasz może przeszkody i szyderstwa, ale się nie zrażaj”20.
Drugą odpowiedź zatytułowaną „List z wojny do Kasi Szewczykównej z Odmętu” z datą 21 października 1915 roku przesłał z frontu niejaki A. Szmigiel (2/30 Colone, Feldpost 63), w której przekazuje swoją wizję roli kobiet wiejskich w czasie wojny:
Niech Kasia zostawi wrogów w
szynelach rosyjskich chłopom-żołnierzom, a sama z towarzyszkami
i wszystkiemi kobietami polskiemi niech się zabierze do wytrzebienia tych
bliskich wrogów, jacy opanowali prawie każdą polską chatę i kamienicę i pałac.
Ci wrogowie siedzą po wszystkich kątach polskiej krainy i ciężko ich wygnać. Te
wrogi – to ciemnota, ubóstwo i nędza, rozrzutność, swarliwość i niezgoda!
Bronią przeciw ciemnocie - to oświata,
przeciw ubóstwu i nędzy – praca, przeciw rozrzutności – oszczędność, przeciw
swarliwości i niezgodzie – zgoda. A wojskiem najznakomitszem możecie być Wy,
panny i kobiety. Tylko pochwyćcie dzielnie, a trzymajcie wytrwale tę broń
oświaty, pracy, oszczędności i zgody w rekach, a za jakie 25 do 50 lat wróg
pierzchnie. I Panna Ksia pomoże wtedy najlepiej braciom do zwyciężenia wroga
[…] Oświatę krzewić przez dobre wychowanie dzieci w domu i szkole, przez
czytanie książek i gazet, przez wiece i obchody narodowe. W podniesieniu
oświaty narodowej mają kobiety dużo do zrobienia, bo nie da się zaprzeczyć, że
u kobiet stoi oświat niżej, niż u chłopów. Podniesienie oświaty przyczyni się
do zwiększenia produkcji naszej pracy codziennej. Bo człowiek oświecony lepiej
i więcej potrafi zrobić, niż ciemny i nieuk. W celu popierania
i rozwijania kobiecego przemysłu domowego istnieje w Krakowie, ul.
Podwale: Towarzystwo Pomoc Przemysłowa – założone przez patryotyczne panie,
które obiecują szczerze wziąć się do pracy między kobietami wiejskiemi. Z
każdej wsi powinny kobiety i dziewczęta pisać do tego Towarzystwa, aby się
wzajemnie porozumieć i poznać. Przemysł domowy, jeśli będzie po kupiecku
zorganizowany, może dać dziewczętom i kobietom dobry zarobek w domu, a z
drugiej strony przyczyni się do podniesienia krajowego przemysłu, a osłabienia
zagranicznego w danych gałęziach produkcji. […] Niech Panna Kasia stara się
usilnie – wprzęgnąć do wielkiej służby narodowej wszystkie dziewczęta i
kobiety. Praca ta musi być oparta na organizacji. W każdej wsi powinno być
Kółko dziewcząt i kobiet – w którem się ma ogniskować ruch kulturalny kobiecy.
Do tej pracy musicie jednak zaprosić wykształcone panie z inteligencyi, bo
same sobie nie poradzicie. Dotychczas wprawdzie nie było zażyłych stosunków
łączności i współpracy kobiet wiejskich z paniami z inteligencyi, aleście się
też o tę zażyłość wcale nie starały21.
Nie bezpośrednio, ale odniósł się do listu także W.
Wójtowicz z Odmętu:
W sprawie naszych sympatycznych i
rwących się do życia i do czynu Kaś, których, jako przedstawicielka, pojawiła
się na szpaltach Piasta, p. Katarzyna Szewczykówna z Odmętu, pragnę i ja
napisać parę słów. Sądzę bowiem, że p. Katarzyna Szewczykówna, to jeden tylko
przykład, jeden wypadek z wielu, jedna przedstawicielka całego szeregu naszych
zdrowych, pełnych życia dziewcząt wiejskich, budzących się do życia i rwących
do czynu. Dziś chwila jest osobliwa, dziś wszystko żyje przyspieszonym tempem
[…] Przebudzenie to i zainteresowanie się wielkimi wypadkami dziejowymi, należy
powitać z żywą radością, ale równocześnie z troskliwym zainteresowaniem. Nie
jest bowiem obojętnem dla ludu polskiego i całego polskiego społeczeństwa, jaką
drogę obierze to wiejskie dziewczę, budzące się z oświeconego letargu i wołające
czynu. Należy więc ten nowy pęd życia podtrzymać i skierować na właściwe
drogi, ku największemu pożytkowi całego społeczeństwa22.
Ten sam autor bardzo krytycznie oceniał natomiast w 1916 r. postawę większej części społeczności wiejskiej:
Jakże smutno przedstawia się ta praca
u nas we wsi! Czyż możemy tu mówić o jakiejś planowej i systematycznej
pracy umysłowej? Pomijając już nader smutny fakt, że znajduje się jeszcze
bardzo duża liczba analfabetów, u których o pracy w naszym rozumieniu mowy być
nie może, to nawet i ci, którzy czytać umieją, spędzają całe dnie a zwłaszcza
wieczory zimowe na bezużytecznej a czasem bezmyślnej gadaninie, odnosząc się z
zupełną obojętnością do słowa pisanego, z niechęcią do prawdziwej pracy
umysłowej. Umysł ich nie posiada siły, ani zdolności sięgnąć do prawdziwej
wiedzy, chociażby nawet w swoim zakresie działania. Ileż trudu muszą sobie
zadać, ażeby przeczytać gazetę? Całymi miesiącami myślą np. czy posłać 5 koron
na prenumeratę Piasta, a jakże prędko decydują się dać 8 koron za litr okowity.
O, bo i u nas są cnoty, a przedewszystkiem praca i oszczędność. Dziwnie jednak
pomieszane z lenistwem i z okowitą, zwłaszcza okowitą, którą jedna jest
zdolna wprawić nasze myśli w ruch. Z prawdziwym smutkiem a nawet i z goryczą
musimy się przyznać, że wielkie trudy i usiłowania poszczególnych a
szlachetnych jednostek w kierunku rozbudzenia ludu wiejskiego przez zachęcanie
do zakładania czytelni, Kółek, teatrów włościańskich, kas Raiffeisena,
urządzania odczytów itd.. nie odniosły spodziewanego skutku. Nawet te olbrzymie
wypadki, które teraz rozgrywają się w Europie nie zdołały ruszyć nas z tej
apatyi23.
Galicyjscy chłopi w znacznym stopniu identyfikowali się z państwem, w którym żyli. Nadal w umysłach ich był zakodowany mit dobrego cesarza, obrońcy chłopów, który ich dziadów wyzwolił z jarzma pańszczyzny i dał ziemię na własność. W armii austriackiej służyli ich synowie nic więc dziwnego, że z dumą przyjmowali wiadomości o sukcesach na froncie wschodnim.
57
tarnowski pułk piechoty okrył się w ostatnich walkach w Galicji nieśmiertelną
sławą. Jednym z najdzielniejszych czynów tego pułku było pobicie Rosjan w
Odrzykoniu. Pułk ten zajął w nocy ruiny odrzykońskiego zamku, które Rosjanie
zdołali wśród nocy otoczyć. Źle jednak na tem wyszli, bo dzielni Tarnowiacy
rzucili się na nich z bagnetem w reku, pobili ich i przebili się przez żywy mur
rosyjski. Padło tych dzielnych chłopców dużo, dużo zginęło od kul dum-dum,
które wywołują okropne rany i zawsze prawie sprowadzają śmierć24.
„Piasta” prenumerowano także ze względu na doniesienia o stratach w walkach oraz wiadomości o rannych i chorych, wysyłane przez szpitale do wspólnego centralnego biura. Redakcja postanowiła także przedrukowywać listy nazwisk żołnierzy pochodzących z Galicji, zamieszczonych na „Listach Strat”25.
Informacja o powrocie z niewoli rosyjskiej [Tomsk]
inwalidy Stanisława Niejadlika z Wólki Grądzkiej - 32 pp. Obrony Krajowej
[„Piast” 1916, nr 37].
Do „Piasta” pisali też żołnierze. Jeden z takich listów wydrukowany przed świętami Bożego Narodzenia „Od żołnierzy 57 pułku”, jest szczególnie wzruszający:
Bracia,
Ojcowie, Matki i Żony nasze! Do was przez „Piasta” zwracamy się w tej
serdecznej chwili, kiedy zasiadacie do wspólnej wieczerzy, kiedy łzami
skrapiając obrus na świątecznym stole łamiecie się opłatkiem i wspominacie nas.
I my tu o was pamiętamy […] Myśli nasze przy Was są i przy nieszczęśliwej
Ojczyźnie26.
Ogromnie
trudną i niewdzięczną pracę wykonywała w czasie wojny administracja gminna.
Duży zakres obowiązków powodował, że niewielu wójtów mogło im podołać.
Roboty spadło na nich tyle, że w starostwach, toby trzeba
było pięciu na załatwienie tego w dwóch tygodniach, co wójt załatwić musi
nieraz w dwóch dniach, choćby nie spał. Ci wójcia biorą za to tyle ile brali
przed 20-tu laty, o ile oczywiście brać mogą. Ja, który to piszę, jestem wójtem
w gminie, mającej 270 numerów. Roczna pensya wójta wynosi 100 koron. Dziś
stosunki są takie, że pasterz, który pasie bydło, taki 14-letni pędrak, dostaje
200 koron na rok. […] Podczas najazdu rosyjskiego wójcia ucierpieli bardzo
wiele. – Moskale doskonale wiedzieli, gdzie wójt mieszka i znaleźli go zawsze,
choćby się ukrywał, a nie żałowali i szturchańców i nahajek27.
Często skargi
na wójtów pojawiały się na łamach prasy. Przykładowo, w lipcu 1915 roku
Władysław Wojtowicz. z Odmętu wyrażał swe niezadowolenie z działalności
tamtejszego wójta.
Rozglądałem się po naszej wiosce i poznałem czego nam
najbardziej brak. Oto brak nam dobrego wójta. Mamy wprawdzie wójta, p.
Franciszka Szewczyka, jednakże jest tak, jakby go nie było, a raczej możeby
było lepiej gdyby go wcale nie było. Mamy my z nim porachunki i z czasów
rosyjskiego najazdu, ale o tem kiedy indziej. Poruszę tylko to, co obecnie robi.
Przede wszystkiem za wszystko każe sobie płacić. Gdy przyszło wezwanie, aby
gospodarze podali wykaz zabranych im na forszpany koni, to wójt od każdego brał
za to jedną koronę za fatygę. Gdy przyszła do gminy zapomoga dla ludności, to
wójt dał temu, komu chciał, a resztę zabrał sobie. Ładnegośmy sobie wójta
wybrali!”28.
Być może w
wyniku zamieszczonej korespondencji wójt postanowił zrezygnować z posady,
o czym nie omieszkał poinformować czytelników autor korespondencji.
Nasz wójt wreszcie postanowił zrzec się urzędowania. Nie
wywołało to żalu. W dzisiejszych czasach wójcia mają takie olbrzymie zadania,
że powinni być nimi sami najświatlejsi i najuczciwsi gospodarze, ożywieni
chęcią pracy dla drugich. Wiemy, że ogół wójtów zyskał w tych ciężkich czasach
gorące uznanie za swoją pracę, tem przykrzejsze są więc wyjątki jakie się
zdarzają29.
Dnia 9 lutego 1918 roku został zawarty w Brześciu
Litewskim pokój z Ukrainą, utworzoną z części dawnego państwa
rosyjskiego. Układano się tam bez udziału delegacji polskiej, a oddano
Ukraińcom Chełmszczyznę i Podlasie. Wszędzie, jak Polska długa
i szeroka, wyrażano oburzenie z tego powodu. Najsilniej objawiło się
to 18 lutego 1918 w Galicji. W tym dniu odbywały się wszędzie
zgromadzenia i przeprowadzano uchwały przeciw gwałtowi dokonanemu na
Polsce. Ustała też wówczas wszelka praca w fabrykach, warsztatach,
sklepach, urzędach, szkołach, na kolejach i pocztach, a nawet w
niektórych starostwach. W parafii Bolesław swój protest wyraziły wszystkie
stany w dn. 17 lutego 1918 r.:
Imponująca manifestacja narodowa
przeciw grabieży ziem polskich odbyła się u nas w niedzielę dnia 17-go lutego
b.r., zapoczątkowana i ustalona przez poprzednie zebranie wybitniejszych
osobistości ze wszystkich przyległych wiosek, na którem miedzy innymi, byli
obecni księża, marszałek powiatu dąbrowskiego, p. Sroczyński, nauczycielstwo ze
wszystkich szkół w parafii, naczelnicy gmin i wielu innych. Na zebraniu tem
ustalono program manifestacji. Po nabożeństwie ustawił się pochód i przy
śpiewie pieśni Boże coś Polskę, Jeszcze Polska nie zginęła i Roty, ruszył we wzorowym porządku pod
figurę Grunwaldzką, gdzie najpierw przemówił miejscowy proboszcz ks. kan.
Młyniec, następnie kierownik szkoły p. Wardzała i marszałek p. Sroczyński,
który pod koniec owego przemówienia odczytał rezolucję protestującą […] A kiedy
mówca, po odczytaniu protestu zapytał, czy uchwalacie i przysięgacie bronić
praw naszej ukochanej, wolnej i niepodległej Ojczyzny, wtedy z tłumów chłopstwa
i wszystkich obecnych wyrwał się potężny okrzyk: przysięgamy! – Tak nam dopomóż
Bóg !30.
Pierwsze dekady XX wieku okazały się dla Polski i
Polaków okresem wielkich wyzwań i poświęceń, których efektem miało być
wybicie się na niepodległość po 123 latach niewoli narodowej. Załamanie się
Imperium Rosyjskiego spowodowane rewolucją z 1917 roku, a także klęska w I
wojnie światowej pozostałych dwóch zaborców okazały się momentem dziejowym,
stwarzającym okazję do określenia na nowo polskiego bytu politycznego na mapie
Europy. Dzień 11 listopada 1918 roku przyjął się w historiografii polskiej jako
data odrodzenia państwa. Został on uczczony w Mędrzechowie podniosłą
uroczystością. Po Mszy św. odprawionej w nowym kościele zorganizowano na błoniu
zebranie, na którym przemówił marszałek powiatu dąbrowskiego W. Sroczyński i
wójt mędrzechowski Wojciech Misiaszek: „Wygłoszono również kilka deklamacji na
cześć wolności, dziękując Matce Najświętszej za opiekę w latach niewoli. Po
południu odbyła się akademia, w czasie której została wystawiona sztuka Wóz Drzymały”31.
W artykule redakcyjnym pt. W rocznicę wybuchu wojny światowej, tarnowski „Lud Katolicki” z 1932 r. pisał:
Osiemnaście lat temu, w sierpniu, rozpoczęła się nad
światem burza, której skutki po dzień dzisiejszy działają. Wszystko, co obecnie
przeżywamy, cała struktura polityczna i gospodarcza, techniczna i obyczajowa
świata całego - sprowadza się do tych gigantycznych zmagań, rozpoczętych przed
osiemnastu laty […] A jednak! Gdy na te lata grozy zniszczenia spojrzymy okiem
Polaka, gdy cofniemy się myślą w stulecie niewoli, w te czasy, kiedy Adam
Mickiewicz modlił się o wojnę powszechną
- inny zupełnie obraz się uwypukla. […] ta wojna była równocześnie kolebką, w
której narodziła się nasza wolność, nasz byt państwowy, nasze złączenie ziem
polskich, nasze przecięcie kajdan niewoli, nasz dostęp do morza, nasze
wyzwolenie moralne i materjalne z obcego przymusu. Zapłaciliśmy za to wszystko
i krwią i mieniem i pracą. Nie otrzymaliśmy tego przy zielonym stole
pertraktacyj dyplomatycznych. Już na szereg lat przed sierpniem 1914 roku
Opatrzność dała nam Wielkiego Człowieka, który przewidział, że w zbliżających
się zmaganiach światowych przegramy, jeśli będziemy zdani na łaskę obcych
potencyj, że musimy sami chwycić za oręż, by w chwili likwidacji wojny
światowej obronić granice Polski. Przez 4 lata przewalały się przez ziemie,
polskie miljonowe armje zaborców. Niszczyły, grabiły, chudobę z obory chłopu
wywlekały, rekwizycją w miastach unieruchomiały warsztaty […] Wojna, która
niszczy, była dla nas twórczynią bytu samodzielnego. I o tem nie wolno nam
zapominać, gdy rozpamiętujemy rocznice sierpniowe32.
Trudno nie zgodzić się z autorem tych słów. Cytat ten niech posłuży więc za podsumowanie opracowania.
Przypisy
1. Mobilizację zarządził cesarz Franciszek Józef II w piątek 31 VII 1914 r. „Piast” 1914, nr 32.
2. „Piast”1914, nr 34.
3. Późniejsza aktywna działaczka PSL. Po przewrocie majowym przeszła na stronę sanacji.
4. „Piast” 1914, nr 32.
5. „Piast” 1914, nr 37; „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1914, nr 189.
6. „Piast”1914, nr 38.
7. „Piast” 1914, nr 35.
8. „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1914, nr 251.
9. „Piast” 1914, nr 37.
10. Tamże.
11. „Piast” 1915, nr 39.
12. „Piast” 1916, nr 13.
13. „Piast” 1916, nr 33.
14. „ Piast” 1917, nr 34.
15. „Piast” 1916, nr 52.
16. „Piast” 1915, nr 33.
17. „Piast”1916, nr 28; „Ilustrowany kurier Codzienny” 1916, nr 159.
18. „Piast” 1917, nr 17.
19. „Piast”
20. Tamże.
21. „Piast” 1915, nr 46.
22. „Piast” 1915, nr 49.
23. „Piast” 1916, nr 4.
24. „Piast” 1915, nr 24.
25. „Piast” 1914, nr 34.
26. „Piast” 1915, nr 52.
27. „Piast” 1916, nr 13.
28. „Piast” 1915, nr 30.
29. „Piast” 1915, nr 35.
30. „Piast” 1918, nr 9.
31. Z. Zimowski, Pod opieką matki i królowej. Historia parafii Mędrzechów (1917-1992), Kraków 1992, s. 65.
32. „Lud Katolicki” 1932 nr 28.