Krzysztof Struziak

Moskale w Dąbrowie (10 XI 1914 – 8 XI 1915)

Początkowe tygodnie I wojny światowej, charakteryzowała częsta zmienność sytuacji na frontach. Po uderzeniu wyprzedzającym i euforii początkowych zwycięstw armii austro-węgierskiej pod Kraśnikiem i Komarowem pod koniec sierpnia 1914 r., okazało się, że Rosja nadal dysponuje potężnymi zasobami, które pozwoliły jej podjąć działania zaczepne. W wyniku przegranej bitwy pod Złoczowem oraz załamania się obrony na linii Złota Lipa – Gniła Lipa, wojska austro-węgierskie opuściły rankiem 3 września 1914 r. Lwów. Osiem dni później, wobec ofensywy rosyjskiej podjętej z terenów Lubelszczyzny, szef Sztabu Generalnego k.u.k. Armeeoberkommando (AOK), gen. Franz Conrad von Hötzendorf, zdecydował o odwrocie za San, który zatrzymano dopiero w dn. 25-26 września 1914 r. przed Dunajcem i na łuku karpackim. Tam dotarły do przetrzebionych pułków uzupełnienia – baony marszowe (3 i 4) formowane w jednostkach zapasowych. Mimo poprawy stanu liczebnego wojsk i jego zaopatrzenia szerzyły się wśród żołnierzy choroby zakaźne – kilka tysięcy ludzi zmarło z powodu cholery. Stan wojsk pozwalał jednak na przejście do ofensywy, którą istotnie podjęto [T. Nowakowski].

Przegrana bitwa pod Dęblinem zmusiła wojska austro-węgierskie do ponownego odwrotu na całej długości frontu. Na przełomie października i listopada 3 armia rosyjska sforsowała San pod Niskiem i posuwała się dalej na zachód. W ten sposób masy wojsk obu przeciwników przechodziły kilkukrotnie przez powiat dąbrowski ze wschodu na zachód i odwrotnie, tonąc w deszczu i błocie. Już po pierwszych przemarszach, poważnym uszkodzeniom uległy drogi, w tym duma powiatu dąbrowskiego droga krajowa Tarnów-Dąbrowa-Szczucin, zwana przez ludność „cesarską”. Świadczy o tym relacja korespondenta „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”: „Dzięki uprzejmej pomocy jednego z nadporuczników c.k. komendy etapowej w Dąbrowie, ofiarowano mi miejsce w wojskowym automobilu, który za chwilę miał ruszyć do Szczucina. […] W wiosce Smęgorzowie ugrzązł nasz automobil na gościńcu w bajorach i wybojach, spowodowanych długotrwałym deszczem i przemarszami rozmaitych gatunków broni. Wszelkie próby wydobycia się z tych operacyj, spełzły na niczem. Motor odmawiał posłuszeństwa. Wobec tego nie pozostało nam nic innego, jak uciec się o pomoc do włościan, którzy opodal orali i siali, aby nasz automobil swoimi końmi wyciągnęli z owych przepastnych dołów” [1914, nr 251]. Ostatecznie do wyciągnięcia samochodu musiano użyć aż 4 koni.

W dn. 8 listopada do Dąbrowy weszła kolumna cofających się wojsk austro-węgierskich, prowadząc około 3000 jeńców rosyjskich wziętych do niewoli podczas odwrotu spod Dęblina. Jeńców umieszczono przed budynkiem rzeźni miejskiej, gdzie gotowano im obiad. W tym samym dniu wraz z wojskiem, znaczniejsi i zamożniejsi mieszkańcy opuszczali miasto kierując się najczęściej do Wiednia. Motywem wyjazdów była m.in. obawa przed represjami ze strony Rosjan, za działalność w Komitetach Narodowych. Dąbrowę opuścili urzędnicy wraz ze starostą Włodzimierzem Hendrichem, który do 9 maja 1915 r. przebywał w Bochni [„Czas” 1915, nr 249]: „[…] w mieście zostali z inteligencji tylko obaj dyrektorowie kasy Zaliczkowej pp. Ludwik Zakrzewski, uczestnik powstania z roku 1863 i Załuski, dalej p. Michał Trzepacz, urzędnik miejskiej kasy Oszczędności, tudzież dyrektor szkoły miejscowej Śliwa, nauczyciel Tryba i Marcinek. W ogóle w powiecie dąbrowskim prawie nikt z nauczycielstwa nie wyjechał, bo inwazja przyszła nagle i już było za późno. Poseł Jakub Bojko wyjechał i tam niedługo wtargnęli Rosjanie, wrócił poseł Bojko pieszo do Gręboszowa – i objął, jako wójt, urzędowanie” [NR 1915, nr 106]. Według danych zamieszczonych w Księdze pamiątkowej i adresowej wygnańców wojennych z Galicyi i Bukowiny, do 8 XII 1914 roku z Dąbrowy ewakuowano 44 osoby [Księga pamiątkowa i adresowa…]. Byli to:

Lp.

Nazwisko i imię

zawód

(źródło utrzymania)

kraj

docelowy

liczba

osób

1.

Auerbach Ewa

słuchacz farmacji

Austria

1

3.

Bajowa Anna

żona kandydata adwokackiego

Włochy

1

4.

Błotnicki Marian

sędzia

Austria

1

5.

Bochniak Zdzisław

sędzia

Czechy

1

6.

Chill Adolf

urzędnik Kasy Oszczędności

Austria

1

7.

Domaradzka Stanisława

gospodyni

Węgry

2

9.

Einhorn Jakub

kupiec

Austria

8

11.

Gierzyńska Kazimiera

żona ziemianina

Słowacja

2

12.

Goldschlag Maurycy

kandydat adwokacki

Austria

1

13.

Gottfried Franciszek

robotnik

Słowenia

1

14.

Heinz Olga

właścicielka apteki

Austria

2

15.

Höllender Natalia

mgr farmacji

1

16.

Jaworska Józefa

gospodyni

Czechy

1

21.

Krawiec Wojciech

urzędnik sądowy

Morawy

4

23.

Kulczycki Łukasz

sędzia

Austria

1

24.

Kunzowa Helena

-

Węgry

1

29.

Minor Anna

żona oficera

Czechy

8

30.

Moskwa Józef

adwokat

3

33.

Paszyński Ludwik

sędzia

5

34.

Potępa Julian

sędzia

Węgry

1

35.

Ręgorowicz Feliks

starszy urzędnik sądowy

Austria

5

36.

Rudnicki Kazimierz

nauczyciel

1

38.

Serednicka Zofia

1

39.

Szalit Walentyna

żona kandydata adwokackiego

2

Razem

44

Źródło: Księga Pamiątkowa…

Przedstawiona lista może jednak służyć tylko jako materiał informacyjny, gdyż obejmuje jedynie osoby, które odpowiedziały na apel zamieszczony w „Wiedeńskim Kurierze Polskim” w dn. 19 I 1915 r. pod hasłem: „Policzmy się i łączmy się”. W rzeczywistości liczba uchodźców była znacznie większa. Dąbrowę opuścili w większości bogatsi Żydzi, którzy jeżeli nie wyjechali za granicę, to przynajmniej udali się do krewnych w większych miastach: „Burmistrz Fleischer wyjechał jeszcze we wrześniu przed pierwszą inwazją. Wobec tego pozostała ludność przystąpiła do wyboru nowego burmistrza, który został mieszczanin Kęcki [Feliks – przyp. aut.], któremu przypadł trudny obowiązek urzędowania pod rosyjskim knutem” [Tamże]. W początkowym okresie okupacji, Dąbrowę „uzupełniono” Żydami z  pobliskich miejscowości [„Piast” 1915, nr 44]. Już po wejściu Rosjan, wczesnym rankiem następnego dnia, kilka osób wybrało się w stronę Tarnowa przez Lisią Górę, aby gdzieś w schronić się na czas pobytu Rosjan w Dąbrowie. Jak donosił korespondent „Nowej Reformy” – „z tych jednak ludzi nikt nie zdołał dotrzeć nawet do Tarnowa, albowiem po drodze koło Żelazówki, Brnika i Lisiej Góry, były już patrole rosyjskie – i zawracały wszystkich z drogi, oświadczając, że Tarnów już jest w ich ręku. Kto jednak wybrał się z Dąbrowy przez Wielopole lub Odporyszów na Żabno, ten bez żadnej przeszkody jeszcze we środę 11 listopada mógł przeprawić się łódką przez Dunajec i pieszo lub podwodą dostał się do stacji w Słotwinie. – Mosty bowiem wszystkie zostały zniszczone w poniedziałek przez cofającą się armię austriacką. Dąbrowa w czasie pierwszych godzin pobytu Rosjan miała wygląd przygnębiający. Pustka wszędzie. Bardzo wiele bowiem mieszkańców uciekło” [1915, nr 106].

Do Dąbrowy wkroczyli Rosjanie od strony Radgoszczy, we wtorek po południu 10 XI 1914 r.: „Najpierw wjechał na rynek oddział kawaleryi (nie Kozaków) w sile 60 jeźdźców, którzy prezentowali się nienagannie odnośnie umundurowania, byli jednak ogromnie zgłodniali, bo przechodniów nagabywali po drodze o chleb. W rynku zapytali stereotypowym szablonem o Austriaków i burmistrza. A gdy im odpowiedziano, że wojska austriackie dobrowolnie te strony opuściły – wówczas pojechali stępa w stronę tutejszego dworca kolejowego. Z rynku obrali do stacji krótszą drogę przez błonie obok gmachu Sokoła. Tu jeszcze nadmienię, że dwóch Rosjan wprost z rynku popędziło na plebanię i zarekwirowało proboszczowi ks. Konecznemu parę wyborowych koni, oczywiście złamanego szeląga nie płacąc. Przed Sokołem cały ów oddział rosyjski zatrzymał się blisko pół godziny. Sołdaci zsiedli z koni i w domach naprzeciwko Sokoła prosili o chleb tamtejszych mieszkańców. Dano im chleba, za który nawet chcieli płacić. Jeden z mieszczan poczęstował ich nadto herbatą z rumem, co ich niemało ukontentowało Popijając herbatę i posilając się chlebem, obserwowali pilnie znajdujący się w pobliżu gmach Sokoła – i pytali, wskazując na Sokół, co to za dom. Otrzymali odpowiedź, że to teatr. Sołdaci, a zwłaszcza ich komendant, nie mieli dość słów zachwytu, że to taki charaszyj dom – ten teatr… i powiedzieli, że go obrócą na szpital. Pokrzepiwszy się, odprowadzili konie do pobliskiego folwarku p. Męcińskiego, tam je pod strażą trzech żołnierzy zostawiając, sami zaś ze swym komendantem poszli pieszo w kierunku dworca kolejowego” - relacjonował korespondent „Nowej Reformy” [Tamże].

Za około godzinę po pierwszym oddziale, z tej samej strony, nadciągnęły znaczne siły rosyjskie, wśród których przeważała kawaleria: „Siły te nie docierały do rynku, lecz zatrzymywały się na placu targowicy miejskiej i rzeźni, w której natychmiast zaczęli gotować dla siebie strawę. Prowadzili ze sobą wiele bydła, widzieć było można także wiele gęsi, kur i innych gatunków drobiu, które kawalerzyści mieli przytroczone do siodeł” [Tamże]. Kilku oficerów zakwaterowało się w domu inż. Stanisława Szpaka i innych domach prywatnych, opuszczonych przez rodziny urzędnicze, które z miasta wyjechały.

Zaraz po zajęciu miasta wojska rosyjskie, chcąc sprawdzić, czy nie ma w pobliżu Austriaków, użyły podstępu, narażając mieszkańców na niebezpieczeństwo ostrzału artyleryjskiego: „Nie upłynął kwadrans, a w mieście dała się słyszeć gwałtowna, wprost ogłuszająca, detonacja. Wśród mieszkańców zapanowała panika i popłoch nie do opisania, zwłaszcza, że w odstępach kilku minut nastąpiła druga i trzecia, jeszcze silniejsza detonacja. Ludzie w przestrachu poczęli się chować do domów i piwnic. Wszyscy bowiem byli początkowo najmocniej przekonani, że widocznie austriacka artylerya od Odporyszowa, Bucza, Wielopola i Sieradzy zaczynają bombardować Dąbrowę, zajętą przez Moskali. Tymczasem przypuszczenie to w niespełna pół godziny okazało się z gruntu błędnem. Ową kanonadę zaaranżowali sami Moskale, którzy, udawszy się na stację kolejową, rzucili tam trzy bomby w pobliżu gmachu stacyjnego i stąd ten piekielny huk pochodził. Skutki eksplozji bomb nie były szczególne. W budynku stacyjnym i w pobliskich domach wyleciały tylko wszystkie szyby – i skończyło się na trwodze niemałej mieszkańców. Wkrótce po tych detonacjach wrócili wszyscy Rosjanie do swoich koni na folwark, dosiedli ich i z powrotem ruszyli ku rynkowi. Tutaj pytano ich, w jakim celu rzucali owe bomby, na co odpowiedzieli, że chcieli się przekonać, czy gdzie w pobliżu nie ma patroli austriackich. – Kilku władało językiem polskim” [Tamże].

Pierwsza noc pod okupacją rosyjską minęła bez większych problemów, nie licząc ciągłego czuwania mieszkańców w obawie przed kradzieżami: „Z nastaniem nocy patrole piesze i konne przebiegały miasto, nie zapuszczając się bynajmniej w okolicę w kierunku zachodnim ku Dunajcowi. Specjalną uwagę zwracali patrolujący sołdaci na te domy w mieście, w których świecono lampy, podpatrując przez niezasłonięte okna, co się wewnątrz dzieje. Wystarczyło jednak, aby ktoś z domowników tylko ruszył się w stronę drzwi, a już z Moskali nie było śladu. Noc tę spędzili mieszkańcy Dąbrowy w niemałym niepokoju. Nic jednak osobliwego nie zaszło. – Wojska rosyjskie trzymały się wyłącznie niemal odcinka rzeźni i świńskiej targowicy, widocznie siłą … przyzwyczajenia. Rabunków ani plądrowań tej nocy wcale nie było”. Następnego dnia do Dąbrowy ściągnęła „jakaś wyższa komenda” (prawdopodobnie sztab 3 armii gen. Radko Dimitriewa), a „miasto zalane zostało formalnie wojskiem broni najróżnorodniejszej. Istna lawina posuwać się poczęła ku Dunajcowi, rozlewając się po wszystkich drogach i widokach” [Tamże]. Rozpoczęła się półroczna okupacja Dąbrowy, którą można podzielić na 3 okresy.

W pierwszym, nastąpiły rabunki wszystkiego, co przedstawiało jakąkolwiek wartość: „Splądrowano sklepy Christa, Fenichela, składnicę Kółka rolniczego i wiele innych. Wyważano żaluzje i rabowano, co się dało. Nie oszczędzano także mieszkań prywatnych, których właściciele byli podówczas nieobecni. Gmachy publiczne, jak starostwo, sąd powiatowy, urząd pocztowy, urząd podatkowy, zostały splądrowane, papiery popalone lub powyrzucane. Meble z opuszczonych mieszkań wywozili Rosjanie furami za Wisłę do Królestwa Polskiego. Po wsiach zachowywały się regularne wojska rosyjskie nieco poprawniej, lecz rekwirowały bez litości paszę, zwłaszcza zboże i konie, albo nic, albo bardzo mało płacąc. Drób kradli w biały dzień, a po krowy, cielęta i świnie podsuwali się do obór chyłkiem – pod osłoną nocy. Dwory pp. Bogusza, Bzowskiego, Konopki, marszałka Sroczyńskiego zrabowane. Była wielka drożyzna, a właściwie brak zupełny najniezbędniejszych artykułów, jak sól, nafta, cukier, już w pierwszych tygodniach po wkroczeniu Moskali. Tytoniu brakł zupełnie. Chłopi kupowali od sołdatów machorkę. - A ogół jadł bez soli. Dopiero, kiedy Rosjanie posunęli się za Dunajec i zajęli Bochnię, w Dąbrowskiem nieco się ulżyło, choć przemarsz wojsk trwał nieustannie. Po sól mogli wówczas chłopi pielgrzymować aż do Bochni, a Rosjanie chętnie wydawali petentom przepustki…Wójci z dąbrowskiego chodzili także do Tarnowa ze skargami do Radki Dimitriewa (dowódca 3 armii – przyp. aut.) na niecne praktyki sołdatów. Po wsiach tworzono straże obywatelskie, które były postrachem dla kozaków” [Tamże].

W drugim okresie stopniowa stabilizacja linii frontu wpłynęła na ukrócenie nadużyć oddziałów rosyjskich i pojedynczych żołnierzy. Odwiedzający miasto w dn. 28 I 1915 r. Jakub Bojko był zdruzgotany: „Straszny widok. W domach wyzierały łby końskie, gnoju po uszy wszędy, rzadko gdzie żywego ducha, a sołdaci sprzedawali kobietom cukier, tytoń itp. Dyrektor Kasy Zaliczkowej, poczciwy Zakrzewski, siedział w budynku kasowym, w małej ciupce, a winnych ubikacjach pełno sołdatów, a między nimi starszy oficer, jakiś książę gruziński. Stacya w Oleśnie oblężona od burych płaszczów, a w koło góry owsa i innego prowiantu. Poczciwy samowarek ani się spodziewał, kto nim będzie jeździł, a wiózł niezliczoną ilość materiału wojennego i oddał moskalom nieocenione usługi [„Piast” 1915, nr 37]. Od około połowy stycznia 1915 roku, Polaków starano się zjed­nać, a wyżsi oficerowie rosyjscy zapewniali, że wojska carskie przynoszą wolność narodowi polskiemu. Rosyjski komendant wojskowy gen. Gassaniłow, otwarcie lansował panslawistyczne koncepcje, rozpowszechniając równocześnie odezwę naczelnego wodza wielkiego księcia Mikołaj Mikołajewicza, wzywającą Polaków do opowiedzenia się po stronie Rosji (K. Struziak, s. 8). Jak wspominał J. Bojko, „[…] wciąż kładli ludziom do głowy, że przyszli nas wybawiać z pod awstriackiego gnietu [austriackiego ucisku – przyp. aut.]” [„Piast” 1915, nr 37].

Ponowne pogorszenie stosunków nastąpiło z początkiem maja 1915 r., kiedy Moskale opuszczali Dąbrowę (trzeci okres). Miasto stało się wówczas celem dla artylerii austro-węgierskiej, a na niebie pojawiły się aeroplany. Całkowitemu zniszczeniu uległa rzeźnia miejska i targowica, gdzie stacjonowały oddziały rosyjskie (K. Struziak, s. 13). O zaciętości i skali walk w okolicach Dąbrowy, świadczą groby poległych na miejscowym cmentarzu wojennym. Ogółem, według danych Wojskowego Urzędu Opieki nad Grobami Wojennymi Okręgu Nr V, Korpusu w Krakowie, pochowanych jest tam 293 żołnierzy, w tym: 44 armii austro-węgierskiej, 240 rosyjskiej (6 oficerów) i 9 niemieckiej (ANKr, WUO, sygn. GW.37). Często cytowany J. Bojko opisując w jednym z artykułów końcowe dni pobytu Rosjan w powiecie dąbrowskim, pozwolił sobie na refleksję: „Boże! Jak to wszystko wojna niweluje, jak to po śmierci godzi wszystkich, bez względu na narodowość i wyznanie. Dlaczego do tego aż wojny, aż śmierci trzeba, czemu w czasie pokoju tego nie zrobimy. Podpułkownik ułanów Olwiopolskich Aleksander Pawłowicz, ubit pod Bieniaszowicami 8-go marta, leży na czele, za nim kazak Epifanowicz Zołotokow pakostsia, a dalej parch gieroja Kozatowa, kozaka dońskiego 11 połka, który 13 aprila położył żytie za miru i caria. Boże! Kto im wiarę odbierał? Tak niegdyś oczajdusza Chmielnicki, durne choć mężne swe roty zagrzewał do walki, dziś i Moskale myślą swoim niewolnikom kładą w uszy, że się biją za wiarę [„Piast” 1915, nr 44].

Odwrót Moskali kończący stan ciągłej niepewności, przyjęty został przez mieszkańców z dużą ulgą. Wkraczające wojska austriackie były radośnie witane. Ulice Dąbrowy zapełniły się teraz maszerującym na wschód wojskami austriackimi i niemieckimi. Po przejściu frontu, „na drogach walało się mnóstwo naboi karabinowych i różnych rupieci żołnierskich, a nawet i broni. Na ogół bowiem sołdaci mieli wstręt do wojny i wielu prosiło Hospoda (Pana – przyp. aut.), aby awstryjec (Austriak – przyp. aut.) przyszedł i zabrał ich w plen (do niewoli – przyp. aut.). Uciekało to bractwo cudownie, a ludność z radością witała kochane wojsko, którego tyle czasy nie widziało, a o którem moskale mówili, że to wsio pobite i w plen reszta poszło [wszyscy pobici, a reszta w niewoli – przyp. aut.]” [„Piast” 1915, nr 37].

Od początku wojny dużo niezadowolenia wśród ludności budziło zachowanie się Żydów. Należy o tym wspomnieć, ponieważ według ostatniego przeprowadzonego przed wybuchem wojny spisu z 1910 r., stanowili oni 80.6% ogółu ludności Dąbrowy i przodowała ona pod tym względem w całym województwie krakowskim, wyprzedzając zdecydowanie drugie Brzesko z 67,3%. „Dąbrowa-to prawdziwa Jerozolima!” – pisano na łamach prasy ludowej [„Piast” 1920, nr 39]. O ekspedycji karnej przeciwko Żydom z Korczyna pisze J. Piłsudski: „[…] wraz ze zbliżeniem się Rosjan stosunek do nas ludności, specjalnie żydowskiej, zmienił się na gorsze. Zaczęto zamykać sklepy, odmawiać sprzedaży różnych rzeczy żołnierzom itd. Aby zapobiec komunikacji ludności z nieprzyjacielem, postanowiłem sterroryzować trochę panów kupców i nauczyć ich, że chociaż jesteśmy wojskiem polskim, jednak możemy karać. Nakazałem mianowicie kontrybucję dziesięciotysięczną na miasto, z rozkazem wypłaty natychmiastowej. Rabina miejscowego aresztowano jako zakładnika [Zob. J. Piłsudski, s. 58]. Jak wspominał z kolei Jan Słomka (wójt Dzikowa), „Przy ogólnej mobilizacji mały procent żydów poszedł do wojska i na wojnę, podczas gdy wśród ludności chrześcijańskiej od razu był widoczny duży ubytek mężczyzn. Prócz tego ci, którzy wzięci byli do wojska, zgłaszali się jako chorzy do szpitali, lub pełnili służbę na stacjach, posterunkach, w magazynach, gdzie nie groziło żadne niebezpieczeństwo, a tylko bardzo niewielu szło do służby polowej. Nadto wieś jedynie dawała kwatery dla wojska, gdyż w brudnych miasteczkach, zaludnionych przez żydów, nie mogło się ono zatrzymywać na noclegi. Wieś też ponosiła cały ciężar dostarczania podwód. Nawet do naprawy dróg pociągana była wyłącznie ludność chrześcijańska, odrywana od robót polnych, domowych i od warsztatów, podczas gdy ogół żydów wystawał bezczynnie na mieście. Gdy wreszcie pod naporem opinji zaczęto ich pociągać do pracy na drogach, uciekali i kryli się po domach, piwnicach, strychach, gdzie tylko mogli. Musiano ich przemocą chwytać, wsadzać na samochody i w ten sposób dostawiać na miejsce robót” [J. Słomka, 341]. Tragikomicznie ujął całą sprawę jeden z ludowców dąbrowskich: „Nasz powiat dąbrowski przeszedł w ciągu roku bardzo wiele, a obecnie po oswobodzeniu na czasy bardzo ciężkie. Moskale wkroczyli do nas 11 listopada 1914 r. Któż od nich najwięcej ucierpiał? Oczywiście chłop. Jemu brali Moskale ostatnią krowę i cielę, jemu zabrali prosię, konia, siano, słomę, zboże, a przedewszystkim owies. Na gruntach narobili dołów, domu popalili, a w nagrodę nie żałowali nahajek. Wszystko to chłop cierpiał, bo nie miał się gdzie podzieć. Chwała Bogu, już 11 maja b.r. powiat dąbrowski był zupełnie oczyszczony z Moskali. Ludziska odetchnęli i dziękowali Bogu za oswobodzenie. Podczas najazdu było w naszem miasteczku bardzo mało żydów. Chłopi sobie mówili: Ano, widać żydki poszły na wojnę. To pewnie oni Moskala pędzą! Zgrabne ludzie te żydzięta!. Ale jak się pokazało, już 1 czerwca br. Dąbrowa wypełniła się żydami i to rozmaitego kalibru” [„Piast” 1915, nr 39].

Podsumowując, należy podkreślić, że półroczna okupacja Dąbrowy przyniosła wiele nieszczęść ludzkich. Miasto zostało prawie doszczętnie ograbione. Szczególnie odczuwalne było przez dłuższy czas zniszczenie rzeźni i targowicy, które stanowiły podstawowe źródła dochodów budżetu miejskiego. Po zakończeniu działań wojennych w 1915 r., przystąpiono do odbudowy hamowanej brakiem środków finansowych, ale to już temat na inne opracowanie.

 

Bibliografia

Archiwum Narodowe w Krakowie [ANKr], Wojskowy Urząd Opieki nad Grobami Wojennymi Okręgu Nr V Korpusu w Krakowie (WUO), sygn. GW.37, Wykaz poległych i zmarłych żołnierzy i jeńców oraz plany cmentarzy wojennych w powiatach: Dąbrowa i Grybów 1914-1918.

„Czas”1915.

„Ilustrowany Kurier Codzienny” 1914.

Księga pamiątkowa i adresowa wygnańców wojennych z Galicyi i Bukowiny 1914 – 1915 oraz Album pamiątkowy. Część III. Prowincja i Bukowina, Wiedeń 1915.

Nowakowski T., Galicyjska jesień 1914 r. – zmagania na linii Sanu Galicyjska jesień 1914 r. – zmagania na linii Sanu, „Poligon” 2004, nr 4.

„Nowa Reforma” 1915.

„Piast” 1915; 1920.

Piłsudski J., Moje pierwsze boje, Łódź 1988.

Słomka J., Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do czasów współczesnych, Kraków 1929.

Struziak K., Wpływ wojny światowej 1914 – 1918 na położenie materialne powiatu dąbrowskiego, „Rocznik Tarnowski” 2009/14.