Krzysztof Struziak
Moskale w
Dąbrowie (10 XI 1914 – 8 XI 1915)
Początkowe tygodnie I wojny światowej, charakteryzowała częsta zmienność sytuacji na frontach. Po uderzeniu wyprzedzającym i euforii początkowych zwycięstw armii austro-węgierskiej pod Kraśnikiem i Komarowem pod koniec sierpnia 1914 r., okazało się, że Rosja nadal dysponuje potężnymi zasobami, które pozwoliły jej podjąć działania zaczepne. W wyniku przegranej bitwy pod Złoczowem oraz załamania się obrony na linii Złota Lipa – Gniła Lipa, wojska austro-węgierskie opuściły rankiem 3 września 1914 r. Lwów. Osiem dni później, wobec ofensywy rosyjskiej podjętej z terenów Lubelszczyzny, szef Sztabu Generalnego k.u.k. Armeeoberkommando (AOK), gen. Franz Conrad von Hötzendorf, zdecydował o odwrocie za San, który zatrzymano dopiero w dn. 25-26 września 1914 r. przed Dunajcem i na łuku karpackim. Tam dotarły do przetrzebionych pułków uzupełnienia – baony marszowe (3 i 4) formowane w jednostkach zapasowych. Mimo poprawy stanu liczebnego wojsk i jego zaopatrzenia szerzyły się wśród żołnierzy choroby zakaźne – kilka tysięcy ludzi zmarło z powodu cholery. Stan wojsk pozwalał jednak na przejście do ofensywy, którą istotnie podjęto [T. Nowakowski].
Przegrana bitwa pod Dęblinem
zmusiła wojska austro-węgierskie do ponownego odwrotu
na całej długości frontu. Na przełomie października i listopada 3 armia
rosyjska sforsowała San pod Niskiem i posuwała się dalej na zachód. W ten sposób masy wojsk
obu przeciwników przechodziły kilkukrotnie przez powiat dąbrowski ze wschodu na
zachód i odwrotnie, tonąc w deszczu i błocie. Już po pierwszych przemarszach,
poważnym uszkodzeniom uległy drogi, w tym duma powiatu dąbrowskiego droga
krajowa Tarnów-Dąbrowa-Szczucin, zwana przez ludność
„cesarską”. Świadczy o tym relacja korespondenta „Ilustrowanego
Kuriera Codziennego”: „Dzięki uprzejmej pomocy jednego z nadporuczników c.k. komendy etapowej w Dąbrowie, ofiarowano mi miejsce w
wojskowym automobilu, który za chwilę miał ruszyć do Szczucina. […] W wiosce
Smęgorzowie ugrzązł nasz automobil na gościńcu w bajorach i wybojach,
spowodowanych długotrwałym deszczem i przemarszami rozmaitych gatunków broni.
Wszelkie próby wydobycia się z tych operacyj, spełzły
na niczem. Motor odmawiał posłuszeństwa. Wobec tego
nie pozostało nam nic innego, jak uciec się o pomoc do włościan, którzy opodal
orali i siali, aby nasz automobil swoimi końmi wyciągnęli z owych przepastnych
dołów” [1914, nr 251]. Ostatecznie do wyciągnięcia samochodu musiano użyć aż 4
koni.
W dn. 8 listopada do Dąbrowy weszła
kolumna cofających się wojsk austro-węgierskich,
prowadząc około 3000 jeńców rosyjskich wziętych do niewoli podczas odwrotu spod
Dęblina. Jeńców umieszczono przed budynkiem rzeźni miejskiej, gdzie gotowano im
obiad. W tym samym dniu wraz z wojskiem, znaczniejsi i zamożniejsi mieszkańcy
opuszczali miasto kierując się najczęściej do Wiednia. Motywem wyjazdów była
m.in. obawa przed represjami ze strony Rosjan, za działalność w Komitetach
Narodowych. Dąbrowę opuścili urzędnicy wraz ze starostą Włodzimierzem Hendrichem, który do 9 maja 1915 r. przebywał w Bochni
[„Czas” 1915, nr 249]: „[…] w mieście zostali z inteligencji tylko obaj
dyrektorowie kasy Zaliczkowej pp. Ludwik Zakrzewski, uczestnik powstania z roku
1863 i Załuski, dalej p. Michał Trzepacz, urzędnik
miejskiej kasy Oszczędności, tudzież dyrektor szkoły miejscowej Śliwa,
nauczyciel Tryba i Marcinek. W ogóle w powiecie dąbrowskim prawie nikt z
nauczycielstwa nie wyjechał, bo inwazja przyszła nagle i już było za późno.
Poseł Jakub Bojko wyjechał i tam niedługo wtargnęli Rosjanie, wrócił poseł
Bojko pieszo do Gręboszowa – i objął, jako wójt, urzędowanie” [NR 1915, nr
106]. Według danych zamieszczonych w
Księdze pamiątkowej i adresowej wygnańców wojennych z Galicyi
i Bukowiny, do 8 XII 1914 roku z Dąbrowy ewakuowano 44 osoby [Księga pamiątkowa i adresowa…]. Byli to:
Lp. |
Nazwisko i
imię |
zawód (źródło
utrzymania) |
kraj docelowy |
liczba osób |
1. |
Auerbach Ewa |
słuchacz
farmacji |
Austria |
1 |
3. |
Bajowa Anna |
żona
kandydata adwokackiego |
Włochy |
1 |
4. |
Błotnicki Marian |
sędzia |
Austria |
1 |
5. |
Bochniak Zdzisław |
sędzia |
Czechy |
1 |
6. |
Chill Adolf |
urzędnik
Kasy Oszczędności |
Austria |
1 |
7. |
Domaradzka
Stanisława |
gospodyni |
Węgry |
2 |
9. |
Einhorn Jakub |
kupiec |
Austria |
8 |
11. |
Gierzyńska
Kazimiera |
żona
ziemianina |
Słowacja |
2 |
12. |
Goldschlag Maurycy |
kandydat
adwokacki |
Austria |
1 |
13. |
Gottfried Franciszek |
robotnik |
Słowenia |
1 |
14. |
Heinz Olga |
właścicielka
apteki |
Austria |
2 |
15. |
Höllender Natalia |
mgr
farmacji |
1 |
|
16. |
Jaworska
Józefa |
gospodyni |
Czechy |
1 |
21. |
Krawiec
Wojciech |
urzędnik
sądowy |
Morawy |
4 |
23. |
Kulczycki
Łukasz |
sędzia |
Austria |
1 |
24. |
Kunzowa Helena |
- |
Węgry |
1 |
29. |
Minor Anna |
żona
oficera |
Czechy |
8 |
30. |
Moskwa
Józef |
adwokat |
3 |
|
33. |
Paszyński
Ludwik |
sędzia |
5 |
|
34. |
Potępa
Julian |
sędzia |
Węgry |
1 |
35. |
Ręgorowicz Feliks |
starszy
urzędnik sądowy |
Austria |
5 |
36. |
Rudnicki
Kazimierz |
nauczyciel |
1 |
|
38. |
Serednicka Zofia |
1 |
||
39. |
Szalit Walentyna |
żona
kandydata adwokackiego |
2 |
|
Razem |
44 |
Źródło: Księga Pamiątkowa…
Przedstawiona lista może
jednak służyć tylko jako materiał informacyjny, gdyż obejmuje jedynie osoby,
które odpowiedziały na apel zamieszczony w „Wiedeńskim Kurierze Polskim” w dn.
19 I 1915 r. pod hasłem: „Policzmy się i łączmy się”. W rzeczywistości liczba
uchodźców była znacznie większa. Dąbrowę opuścili w większości bogatsi Żydzi,
którzy jeżeli nie wyjechali za granicę, to przynajmniej udali się do krewnych w
większych miastach: „Burmistrz Fleischer wyjechał jeszcze we wrześniu przed
pierwszą inwazją. Wobec tego pozostała ludność przystąpiła do wyboru nowego
burmistrza, który został mieszczanin Kęcki [Feliks – przyp. aut.], któremu
przypadł trudny obowiązek urzędowania pod rosyjskim knutem” [Tamże]. W
początkowym okresie okupacji, Dąbrowę „uzupełniono” Żydami z pobliskich miejscowości [„Piast” 1915, nr
44]. Już po wejściu Rosjan, wczesnym rankiem następnego dnia, kilka osób
wybrało się w stronę Tarnowa przez Lisią Górę, aby gdzieś w schronić się na
czas pobytu Rosjan w Dąbrowie. Jak donosił korespondent „Nowej Reformy” – „z
tych jednak ludzi nikt nie zdołał dotrzeć nawet do Tarnowa, albowiem po drodze
koło Żelazówki, Brnika i
Lisiej Góry, były już patrole rosyjskie – i zawracały wszystkich z drogi,
oświadczając, że Tarnów już jest w ich ręku. Kto jednak wybrał się z Dąbrowy przez
Wielopole lub Odporyszów na Żabno, ten bez żadnej
przeszkody jeszcze we środę 11 listopada mógł przeprawić się łódką przez
Dunajec i pieszo lub podwodą dostał się do stacji w Słotwinie.
– Mosty bowiem wszystkie zostały zniszczone w poniedziałek przez cofającą się
armię austriacką. Dąbrowa w czasie pierwszych godzin pobytu Rosjan miała wygląd
przygnębiający. Pustka wszędzie. Bardzo wiele bowiem mieszkańców uciekło”
[1915, nr 106].
Do Dąbrowy wkroczyli Rosjanie od
strony Radgoszczy, we wtorek po południu 10 XI 1914 r.: „Najpierw wjechał na
rynek oddział kawaleryi (nie Kozaków) w sile 60
jeźdźców, którzy prezentowali się nienagannie odnośnie umundurowania, byli
jednak ogromnie zgłodniali, bo przechodniów nagabywali po drodze o chleb. W
rynku zapytali stereotypowym szablonem o Austriaków i burmistrza. A gdy im
odpowiedziano, że wojska austriackie dobrowolnie te strony opuściły – wówczas
pojechali stępa w stronę tutejszego dworca kolejowego. Z rynku obrali do stacji
krótszą drogę przez błonie obok gmachu Sokoła. Tu jeszcze nadmienię, że dwóch
Rosjan wprost z rynku popędziło na plebanię i zarekwirowało proboszczowi ks. Konecznemu parę wyborowych koni, oczywiście złamanego
szeląga nie płacąc. Przed Sokołem cały ów oddział rosyjski zatrzymał się blisko
pół godziny. Sołdaci zsiedli z koni i w domach naprzeciwko Sokoła prosili o
chleb tamtejszych mieszkańców. Dano im chleba, za który nawet chcieli płacić.
Jeden z mieszczan poczęstował ich nadto herbatą z rumem, co ich niemało
ukontentowało Popijając herbatę i posilając się chlebem, obserwowali pilnie
znajdujący się w pobliżu gmach Sokoła – i pytali, wskazując na Sokół, co to za
dom. Otrzymali odpowiedź, że to teatr. Sołdaci, a zwłaszcza ich komendant, nie
mieli dość słów zachwytu, że to taki charaszyj dom –
ten teatr… i powiedzieli, że go obrócą na szpital. Pokrzepiwszy się,
odprowadzili konie do pobliskiego folwarku p. Męcińskiego,
tam je pod strażą trzech żołnierzy zostawiając, sami zaś ze swym komendantem
poszli pieszo w kierunku dworca kolejowego” - relacjonował korespondent „Nowej
Reformy” [Tamże].
Za około godzinę po pierwszym
oddziale, z tej samej strony, nadciągnęły znaczne siły rosyjskie, wśród których
przeważała kawaleria: „Siły te nie docierały do rynku, lecz zatrzymywały się na
placu targowicy miejskiej i rzeźni, w której natychmiast zaczęli gotować dla
siebie strawę. Prowadzili ze sobą wiele bydła, widzieć było można także wiele
gęsi, kur i innych gatunków drobiu, które kawalerzyści mieli przytroczone do
siodeł” [Tamże]. Kilku oficerów zakwaterowało się w domu inż. Stanisława Szpaka
i innych domach prywatnych, opuszczonych przez rodziny urzędnicze, które z
miasta wyjechały.
Zaraz po zajęciu miasta wojska
rosyjskie, chcąc sprawdzić, czy nie ma w pobliżu Austriaków, użyły podstępu,
narażając mieszkańców na niebezpieczeństwo ostrzału artyleryjskiego: „Nie
upłynął kwadrans, a w mieście dała się słyszeć gwałtowna, wprost ogłuszająca,
detonacja. Wśród mieszkańców zapanowała panika i popłoch nie do opisania,
zwłaszcza, że w odstępach kilku minut nastąpiła druga i trzecia, jeszcze
silniejsza detonacja. Ludzie w przestrachu poczęli się chować do domów i
piwnic. Wszyscy bowiem byli początkowo najmocniej przekonani, że widocznie
austriacka artylerya od Odporyszowa,
Bucza, Wielopola i Sieradzy zaczynają bombardować Dąbrowę,
zajętą przez Moskali. Tymczasem przypuszczenie to w niespełna pół godziny
okazało się z gruntu błędnem. Ową kanonadę
zaaranżowali sami Moskale, którzy, udawszy się na stację kolejową, rzucili tam
trzy bomby w pobliżu gmachu stacyjnego i stąd ten piekielny huk pochodził.
Skutki eksplozji bomb nie były szczególne. W budynku stacyjnym i w pobliskich
domach wyleciały tylko wszystkie szyby – i skończyło się na trwodze niemałej
mieszkańców. Wkrótce po tych detonacjach wrócili wszyscy Rosjanie do swoich koni
na folwark, dosiedli ich i z powrotem ruszyli ku rynkowi. Tutaj pytano ich, w
jakim celu rzucali owe bomby, na co odpowiedzieli, że chcieli się przekonać,
czy gdzie w pobliżu nie ma patroli austriackich. – Kilku władało językiem
polskim” [Tamże].
Pierwsza noc pod okupacją rosyjską
minęła bez większych problemów, nie licząc ciągłego czuwania mieszkańców w
obawie przed kradzieżami: „Z nastaniem nocy patrole piesze i konne przebiegały
miasto, nie zapuszczając się bynajmniej w okolicę w kierunku zachodnim ku Dunajcowi.
Specjalną uwagę zwracali patrolujący sołdaci na te domy w mieście, w których
świecono lampy, podpatrując przez niezasłonięte okna,
co się wewnątrz dzieje. Wystarczyło jednak, aby ktoś z domowników tylko ruszył
się w stronę drzwi, a już z Moskali nie było śladu. Noc tę spędzili mieszkańcy
Dąbrowy w niemałym niepokoju. Nic jednak osobliwego nie zaszło. – Wojska
rosyjskie trzymały się wyłącznie niemal odcinka rzeźni i świńskiej targowicy,
widocznie siłą … przyzwyczajenia. Rabunków ani plądrowań
tej nocy wcale nie było”. Następnego dnia do Dąbrowy ściągnęła „jakaś wyższa
komenda” (prawdopodobnie sztab 3 armii gen. Radko Dimitriewa),
a „miasto zalane zostało formalnie wojskiem broni najróżnorodniejszej. Istna
lawina posuwać się poczęła ku Dunajcowi, rozlewając się po wszystkich drogach i
widokach” [Tamże]. Rozpoczęła się półroczna okupacja Dąbrowy, którą można
podzielić na 3 okresy.
W pierwszym, nastąpiły rabunki
wszystkiego, co przedstawiało jakąkolwiek wartość: „Splądrowano sklepy Christa,
Fenichela, składnicę Kółka rolniczego i wiele innych.
Wyważano żaluzje i rabowano, co się dało. Nie oszczędzano także mieszkań
prywatnych, których właściciele byli podówczas nieobecni. Gmachy publiczne, jak
starostwo, sąd powiatowy, urząd pocztowy, urząd podatkowy, zostały splądrowane,
papiery popalone lub powyrzucane. Meble z opuszczonych mieszkań wywozili
Rosjanie furami za Wisłę do Królestwa Polskiego. Po wsiach zachowywały się
regularne wojska rosyjskie nieco poprawniej, lecz rekwirowały bez litości
paszę, zwłaszcza zboże i konie, albo nic, albo bardzo mało płacąc. Drób kradli
w biały dzień, a po krowy, cielęta i świnie podsuwali się do obór chyłkiem –
pod osłoną nocy. Dwory pp. Bogusza, Bzowskiego, Konopki, marszałka
Sroczyńskiego zrabowane. Była wielka drożyzna, a właściwie brak zupełny
najniezbędniejszych artykułów, jak sól, nafta, cukier, już w pierwszych
tygodniach po wkroczeniu Moskali. Tytoniu brakł zupełnie. Chłopi kupowali od
sołdatów machorkę. - A ogół jadł bez soli. Dopiero, kiedy Rosjanie posunęli się
za Dunajec i zajęli Bochnię, w Dąbrowskiem nieco się
ulżyło, choć przemarsz wojsk trwał nieustannie. Po sól mogli wówczas chłopi
pielgrzymować aż do Bochni, a Rosjanie chętnie wydawali petentom przepustki…Wójci z dąbrowskiego chodzili także do Tarnowa ze skargami
do Radki Dimitriewa (dowódca 3 armii – przyp. aut.)
na niecne praktyki sołdatów. Po wsiach tworzono straże obywatelskie, które były
postrachem dla kozaków” [Tamże].
W drugim okresie
stopniowa stabilizacja
linii frontu wpłynęła na ukrócenie nadużyć oddziałów rosyjskich i pojedynczych
żołnierzy. Odwiedzający miasto w dn. 28 I 1915 r. Jakub Bojko był zdruzgotany:
„Straszny widok. W domach wyzierały łby końskie, gnoju po uszy wszędy, rzadko
gdzie żywego ducha, a sołdaci sprzedawali kobietom cukier, tytoń itp. Dyrektor
Kasy Zaliczkowej, poczciwy Zakrzewski, siedział w budynku kasowym, w małej
ciupce, a winnych ubikacjach pełno sołdatów, a między nimi starszy oficer,
jakiś książę gruziński. Stacya w Oleśnie oblężona od
burych płaszczów, a w koło góry owsa i innego prowiantu. Poczciwy samowarek ani
się spodziewał, kto nim będzie jeździł, a wiózł niezliczoną ilość materiału
wojennego i oddał moskalom nieocenione usługi [„Piast” 1915, nr 37]. Od około
połowy stycznia 1915 roku, Polaków starano się zjednać, a wyżsi oficerowie
rosyjscy zapewniali, że wojska carskie przynoszą wolność narodowi polskiemu.
Rosyjski komendant wojskowy gen. Gassaniłow, otwarcie
lansował panslawistyczne koncepcje, rozpowszechniając równocześnie odezwę
naczelnego wodza wielkiego księcia Mikołaj Mikołajewicza,
wzywającą Polaków do opowiedzenia się po stronie Rosji (K. Struziak,
s. 8). Jak wspominał J. Bojko, „[…] wciąż kładli ludziom do głowy, że przyszli
nas wybawiać z pod awstriackiego gnietu
[austriackiego ucisku – przyp. aut.]” [„Piast” 1915, nr 37].
Ponowne pogorszenie stosunków
nastąpiło z początkiem maja 1915 r., kiedy Moskale opuszczali Dąbrowę (trzeci
okres). Miasto stało się wówczas celem dla artylerii austro-węgierskiej,
a na niebie pojawiły się aeroplany. Całkowitemu zniszczeniu uległa rzeźnia
miejska i targowica, gdzie stacjonowały oddziały rosyjskie (K. Struziak, s. 13). O zaciętości i skali
walk w okolicach Dąbrowy, świadczą groby poległych na miejscowym cmentarzu
wojennym. Ogółem, według danych Wojskowego Urzędu Opieki nad Grobami
Wojennymi Okręgu Nr V, Korpusu w Krakowie, pochowanych jest
tam 293 żołnierzy, w tym: 44 armii austro-węgierskiej,
240 rosyjskiej (6 oficerów) i 9 niemieckiej (ANKr,
WUO, sygn. GW.37). Często cytowany J. Bojko opisując w jednym z artykułów
końcowe dni pobytu Rosjan w powiecie dąbrowskim, pozwolił sobie na refleksję: „Boże!
Jak to wszystko wojna niweluje, jak to po śmierci godzi wszystkich, bez względu
na narodowość i wyznanie. Dlaczego do tego aż wojny, aż śmierci trzeba, czemu w
czasie pokoju tego nie zrobimy. Podpułkownik ułanów Olwiopolskich
Aleksander Pawłowicz, ubit pod Bieniaszowicami
8-go marta, leży na czele, za nim kazak Epifanowicz Zołotokow pakostsia, a dalej parch gieroja Kozatowa,
kozaka dońskiego 11 połka, który 13 aprila położył żytie za miru i caria. Boże!
Kto im wiarę odbierał? Tak niegdyś oczajdusza Chmielnicki, durne choć mężne swe
roty zagrzewał do walki, dziś i Moskale myślą swoim niewolnikom kładą w uszy,
że się biją za wiarę [„Piast” 1915, nr 44].
Odwrót Moskali
kończący stan ciągłej niepewności, przyjęty został przez mieszkańców z dużą
ulgą. Wkraczające wojska austriackie były radośnie witane. Ulice Dąbrowy
zapełniły się teraz maszerującym na wschód wojskami austriackimi i niemieckimi.
Po przejściu frontu, „na drogach walało się mnóstwo naboi karabinowych i
różnych rupieci żołnierskich, a nawet i broni. Na ogół bowiem sołdaci mieli
wstręt do wojny i wielu prosiło Hospoda (Pana – przyp. aut.), aby awstryjec
(Austriak – przyp. aut.) przyszedł i zabrał ich w plen (do niewoli – przyp. aut.).
Uciekało to bractwo cudownie, a ludność z radością witała kochane wojsko,
którego tyle czasy nie widziało, a o którem moskale
mówili, że to wsio pobite i w plen reszta poszło [wszyscy pobici, a reszta w niewoli
– przyp. aut.]” [„Piast” 1915, nr 37].
Od początku wojny dużo niezadowolenia wśród ludności budziło zachowanie się Żydów. Należy o tym wspomnieć, ponieważ według ostatniego przeprowadzonego przed wybuchem wojny spisu z 1910 r., stanowili oni 80.6% ogółu ludności Dąbrowy i przodowała ona pod tym względem w całym województwie krakowskim, wyprzedzając zdecydowanie drugie Brzesko z 67,3%. „Dąbrowa-to prawdziwa Jerozolima!” – pisano na łamach prasy ludowej [„Piast” 1920, nr 39]. O ekspedycji karnej przeciwko Żydom z Korczyna pisze J. Piłsudski: „[…] wraz ze zbliżeniem się Rosjan stosunek do nas ludności, specjalnie żydowskiej, zmienił się na gorsze. Zaczęto zamykać sklepy, odmawiać sprzedaży różnych rzeczy żołnierzom itd. Aby zapobiec komunikacji ludności z nieprzyjacielem, postanowiłem sterroryzować trochę panów kupców i nauczyć ich, że chociaż jesteśmy wojskiem polskim, jednak możemy karać. Nakazałem mianowicie kontrybucję dziesięciotysięczną na miasto, z rozkazem wypłaty natychmiastowej. Rabina miejscowego aresztowano jako zakładnika [Zob. J. Piłsudski, s. 58]. Jak wspominał z kolei Jan Słomka (wójt Dzikowa), „Przy ogólnej mobilizacji mały procent żydów poszedł do wojska i na wojnę, podczas gdy wśród ludności chrześcijańskiej od razu był widoczny duży ubytek mężczyzn. Prócz tego ci, którzy wzięci byli do wojska, zgłaszali się jako chorzy do szpitali, lub pełnili służbę na stacjach, posterunkach, w magazynach, gdzie nie groziło żadne niebezpieczeństwo, a tylko bardzo niewielu szło do służby polowej. Nadto wieś jedynie dawała kwatery dla wojska, gdyż w brudnych miasteczkach, zaludnionych przez żydów, nie mogło się ono zatrzymywać na noclegi. Wieś też ponosiła cały ciężar dostarczania podwód. Nawet do naprawy dróg pociągana była wyłącznie ludność chrześcijańska, odrywana od robót polnych, domowych i od warsztatów, podczas gdy ogół żydów wystawał bezczynnie na mieście. Gdy wreszcie pod naporem opinji zaczęto ich pociągać do pracy na drogach, uciekali i kryli się po domach, piwnicach, strychach, gdzie tylko mogli. Musiano ich przemocą chwytać, wsadzać na samochody i w ten sposób dostawiać na miejsce robót” [J. Słomka, 341]. Tragikomicznie ujął całą sprawę jeden z ludowców dąbrowskich: „Nasz powiat dąbrowski przeszedł w ciągu roku bardzo wiele, a obecnie po oswobodzeniu na czasy bardzo ciężkie. Moskale wkroczyli do nas 11 listopada 1914 r. Któż od nich najwięcej ucierpiał? Oczywiście chłop. Jemu brali Moskale ostatnią krowę i cielę, jemu zabrali prosię, konia, siano, słomę, zboże, a przedewszystkim owies. Na gruntach narobili dołów, domu popalili, a w nagrodę nie żałowali nahajek. Wszystko to chłop cierpiał, bo nie miał się gdzie podzieć. Chwała Bogu, już 11 maja b.r. powiat dąbrowski był zupełnie oczyszczony z Moskali. Ludziska odetchnęli i dziękowali Bogu za oswobodzenie. Podczas najazdu było w naszem miasteczku bardzo mało żydów. Chłopi sobie mówili: Ano, widać żydki poszły na wojnę. To pewnie oni Moskala pędzą! Zgrabne ludzie te żydzięta!. Ale jak się pokazało, już 1 czerwca br. Dąbrowa wypełniła się żydami i to rozmaitego kalibru” [„Piast” 1915, nr 39].
Podsumowując,
należy podkreślić, że półroczna okupacja Dąbrowy przyniosła wiele nieszczęść
ludzkich. Miasto zostało prawie doszczętnie ograbione. Szczególnie odczuwalne
było przez dłuższy czas zniszczenie rzeźni i targowicy, które stanowiły
podstawowe źródła dochodów budżetu miejskiego. Po zakończeniu działań wojennych
w 1915 r., przystąpiono do odbudowy hamowanej brakiem środków finansowych, ale
to już temat na inne opracowanie.
Bibliografia
Archiwum
Narodowe w Krakowie [ANKr], Wojskowy Urząd Opieki nad
Grobami Wojennymi Okręgu Nr V Korpusu w Krakowie (WUO), sygn. GW.37, Wykaz
poległych i zmarłych żołnierzy i jeńców oraz plany cmentarzy wojennych w
powiatach: Dąbrowa i Grybów 1914-1918.
„Czas”1915.
„Ilustrowany
Kurier Codzienny” 1914.
Księga pamiątkowa i adresowa
wygnańców wojennych z Galicyi i Bukowiny 1914 – 1915
oraz Album pamiątkowy. Część III. Prowincja i Bukowina, Wiedeń
1915.
Nowakowski
T., Galicyjska jesień 1914 r. – zmagania
na linii Sanu Galicyjska jesień 1914 r. – zmagania na linii Sanu, „Poligon”
2004, nr 4.
„Nowa
Reforma” 1915.
„Piast”
1915; 1920.
Piłsudski
J., Moje pierwsze boje, Łódź 1988.
Słomka
J., Pamiętniki włościanina od pańszczyzny
do czasów współczesnych, Kraków 1929.
Struziak K., Wpływ wojny światowej 1914 – 1918 na położenie materialne powiatu
dąbrowskiego, „Rocznik Tarnowski” 2009/14.